Fuerteventura ... moje wielkie pozytywne oczarowanie Spodziewałam się bardzo turystycznej wyspy i spragnionych słońca turystów z Europy , pełnej kurortów itp, pandemia sprawiła jednak, że jest inaczej . Pewnie jest spokojniej , choć dla ludzi mieszkających tutaj oznacza to, że muszą liczyć każdy grosz, żeby przetrwać do końca miesiąca. To co dla jednych oznacza spokojną ,niemasową turystykę , dla innych, po prostu biedę ... Fuerteventura do lat 70 ubiegłego stulecia była biedną ,rolniczą wysepką ,nękaną przed biedę i suszę . Dopiero w latach 70 zaczęto doceniać niezwykłość wyspy ,a szczegolnie jej plaże ,które moim zdaniem sa jednymi z najpiękniejszych w Europie i zaczęto budować turystyczne miasteczka na wybrzeżu.
Zarówno północ wyspy z cudownymi miejscowościami takimi jak Corrajejo i znajdującym się obok parkiem wydm lub jak ktoś woli wydmową pustynią ( piasek z pobliskiej Sahary) , urocze miasteczko El Cotillo , jak i południe od Costa Calma do Morro Jable , to kilometry przecudownych pięknych, złocistych, szerokich plaż. Na szczególną uwagę zasługuje wielokilometrowa plaża Sotavento( " plaza na którą wieje wiatr), przecinana lagunami , które tworzy wylewające morze . Raj na ziemi dla surferow , plażowiczów i uwielbiających długie spacery ....